• BIP
  • Tłumacz języka migowego
Projekty i inwestycje unijne
kup bilet
Zamek Piastowski
Zamek Piastowski w Raciborzu
Strona główna/Działalność/Aktualności/Niedoszła krucjata na Racibórz

Niedoszła krucjata na Racibórz

30 styczeń 2013
Konflikt biskupa Tomasza II oraz księcia wrocławskiego Henryka IV Probusa zajął sporo miejsca na kartach Roczników, czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego Jana Długosza. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z rangi tego sporu, który zakończył się szczęśliwie w Raciborzu.Głośny raciborski epizod, wzmiankowany z licznymi detalami przez Jana Długosza, zakończył się szczęśliwie przede wszystkim dla biskupa wrocławskiego Tomasza II. Wielu hierarchów Kościoła, walcząc podobnie jak on o suwerenność wobec władzy świeckiej, przypłaciło to życiem, wspominając choćby św. Tomasza Becketa czy polskiego biskupa, św. Stanisława ze Szczepanowa.

Z końcem XIII w. Kanossa, gdzie cesarz Henryk IV kajał się w parcianym worku pokutnym przed papieżem Grzegorzem VII, była już tylko wspomnieniem i symbolem dawnej supremacji Rzymu nad europejskimi stolicami. Dwa wieki później, władcy świeccy nie chcieli słyszeć o prymacie papieża i biskupów. Nie robiły na nich wrażenia kary kościelne. Mimo to kurie rzymska i diecezjalne, wykorzystując zwykle konflikty pomiędzy królami czy książętami lub ich polityczną słabość, co rusz podejmowały próby wzmocnienia swojego doczesnego statusu, doprowadzając tym do wielu sporów.

W II połowie XIII wieku polscy książęta dzielnicowi oraz episkopat śledziły wydarzenia na Dolnym Śląsku. Wybuchł tu konflikt pomiędzy Tomaszem II a księciem Henrykiem IV Probusem. Poszło o łamanie immunitetu sądowego Kościoła wrocławskiego a także dobra ziemskie przejęte przez kurię kosztem księstwa po klęsce legnickiej. Próby rozwiązania sporu, m.in. z udziałem legata papieskiego, nie przyniosły kompromisu. Strony twardo obstawały przy swoich racjach, a że władca Wrocławia miał za sobą nie tylko dyplomację, ale i argumenty militarne, upokorzony hierarcha Kościoła musiał szukać schronienia. Znalazł je na zamku w Raciborzu, gdzie synowie księcia Władysława opolsko-raciborskiego czuli ogromną urazę do Probusa z racji odrzucenia przez tegoż ich siostry Konstancji.

Raciborski epizod odbił się szerokim echem w całej Polsce. Zwróćmy najpierw uwagę, co pisze na ten temat Jan Długosz: - Już piąty rok przeciągało się wygnanie biskupa Tomasza i jego duchowieństwa wrocławskiego przez księcia wrocławskiego Henryka IV i niegodziwe zagarnięcie przezeń zarówno miast, miasteczek i wsi, jak i dziesięcin oraz dochodów kościelnych. Przez tak długi jednak okres czasu nie mogła się nasycić jego chciwość, a jego żądzy władzy i okrucieństwa nie zdołał ukrócić interdykt kościelny nałożony na jego ziemie i księstwa przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnkę. Biskup wrocławski Tomasz utrzymywał w końcu swój urząd biskupi oraz duchownych, którzy z nim razem zostali wygnani, z czynszów, dziesięcin i dochodów z ziem podległych władzy innych książąt polskich, których książę wrocławski Henryk nie mógł zagarnąć. Przebywał w należącym do jego diecezji wrocławskiej mieście Raciborzu, które wtedy było w posiadaniu księcia opolskiego Kazimierza, i znosił z wielkim spokojem przykrości wygnania własnego i swego kleru. Książę (…) usiłując go usunąć także z tej siedziby, przez wielu posłańców i listownie domagał się od księcia opolskiego Kazimierza, żeby nie pozwalał pozostawać w swoim mieście jego śmiertelnemu wrogowi biskupowi Tomaszowi (…), grożąc, że jeśli uzna za stosowne postąpić inaczej, będzie miał w nim zawziętego wroga. Ale kiedy widział, że książę opolski Kazimierz przyjmuje to z pogardą i kpi sobie z jego zapowiedzi i pogróżek, zgromadziwszy wielkie wojsko zarówno z własnych żołnierzy, jak i zaciężnych, najętych na kontrybucję pieniężną, którą ukarał kościół wrocławski, najeżdża [ks. Henryk] zbrojnie ziemię księcia opolskiego Kazimierza i oblega miasto Racibórz z powodu obecności w nim biskupa wrocławskiego Tomasza i jego kleru. Chociaż zamożniejsi mieszczanie raciborscy znosili oblężenie przez jakiś czas i przyrzekali, że ścierpią je jeszcze dłużej, jednak zaskoczony lud, odczuwając niedostatek i brak żywności, udręczony głodem, płakał ciągle, jęczał głośno i wzdychał, rzucając przekleństwa i obelgi na biskupa Tomasza i jego kler. Poruszony tym biskup Tomasz, z wielkiej życzliwości, którą się podobno zawsze wyróżniał, rzecze: – Raczej niech ja i moje duchowieństwo wpadniemy w ręce tyrana, niż żeby ci niewinni ginęli z głodu. Uwolnijmy natychmiast od niebezpieczeństwa ludzi, którzy oblężeni mrą ze strachu i głodu. Naszym uwięzieniem, albo – jeżeli tak się spodoba Bogu – śmiercią odsuńmy zagładę grożącą temu miastu, które nas przez długi czas żywiło i udzieliło nam schronienia. Następnie wkłada szaty liturgiczne i każe się w nie ubrać niektórym duchownym. I tak w infule i z insygniami biskupimi rusza z miasta z całym swoim, bawiącym z nim na wygnaniu klerem i podąża do obozu tyrana, by uśmierzać jego gniew największą pokorą. Tyrana, który widział z daleka jego przybycie, za łaską Bożą ogarnął tak wielki strach, że wyskoczywszy ze swojego namiotu wybiegł możliwie najszybciej na spotkanie biskupa, padł twarzą na ziemię i jakby dostrzegając w biskupie coś Boskiego i czcząc pod jego postacią Wiecznego Pasterza, prosił o wybaczenie mu jego postępków. Biskup Tomasz, podnosząc go z ziemi, ze łzami obiecuje, że daruje mu całe wiarołomstwo, jakiego się dopuścił, byleby tylko wytrwał w tej skrusze i pobożności. I po wzajemnych rzewnych uściskach i pocałunkach, książę i biskup weszli bez świadków do najbliższego kościoła św. Mikołaja.

W podobnej konwencji raciborskie wydarzenia opisywano w XIX-wiecznej prasie śląskiej, dla której każdy piastowski epizod z dziejów należącego wówczas do Prus Śląska był ważny i warty propagowania. Jeden z takich opisów znaleźć można w Ziemi Śląskiej, w tekście pt. Słup pamiątkowy na Starejwsi pod Raciborzem. Czytamy tam: - Na Starejwsi pod Raciborzem stoi czworograniasty, murowany, 21 stóp wysoki słup pamiątkowy, przypominający następujące zdarzenia w roku 1287, a więc przed 640 laty. W roku 1268 został biskupem wrocławskim Tomasz II, siostrzan biskupa Tomasza I., który ze znakomitego pochodził rodu polskiego herbu Koźlerogi. Biskup polski na stolicy biskupiej we Wrocławiu na podobał się księciu wrocławskiemu Henrykowi IV., zwanemu Probusowi. Zaczął więc biskupowi dokuczać, usiłując mu wydrzeć, co temuż prawnie się należało. Mianowicie chodziło o dziesięciny z uprawionych nieużytków. Wprawdzie w roku 1277 nastąpiła zgoda, ale trwała tylko kilka lat. Po utracie ziemi kaliskiej, Henryk wpadł na pomysł powetowania straty złupieniem biskupa. Jakoż zgrabił mu dziesięciny i zajął kilka włości biskupich. Biskup Tomasz II., nie czując się bezpiecznym we Wrocławiu pod bokiem porywczego księcia, schronił się w połowie maja 1283 r. na zamek swój odmuchowski, a dnia 30 lipca 1284 r. rzucił na księcia klątwę. Sprawa tak się zaostrzyła, że ks.biskup Tomasz nie śmiał nawet na Wielkanoc odwiedzić swej katedry wrocławskiej, lecz udał się w Wielki Tydzień do Opola w celu konsekrowania olejów świętych, po Wielkanocy zaś ruszył do Raciborza. Po stronie księcia stanęli Niemcy i niemieckie duchowieństwo, polską ludność i polskie duchowieństwo miał ks. biskup Tomasz za sobą. Ośmielony poparciem Niemców Henryk przytrzymał wszystkie dochody biskupa i kanoników, wypędził z probostw księży, którzy wierni pozostali biskupowi. Tymczasem opaci lubiążski, jaworowski i kamieniecki starali się zapośredniczyć zgodę.

W tym też celu przybyli do Raciborza książę opolski Bolesław, oraz archidiakon łęczycki. Ale Henryk nie chciał ani wydać zebranych zamków, ani dozwolić powrotu na swe probostwa wygnanym księżom, ani się zgodzić na wyrugowanie nowych, sprowadzonych przez siebie niemieckich osadników i zastąpienia ich Polakami, czego się biskup Tomasz II. koniecznie domagał jako nieodzownego warunku zgody. Co więcej, Henryk wezwał księcia raciborskiego Mieszka, aby wydalił biskupa z Raciborza, grożąc wojną w przeciwnym razie. Groźba ta spowodowała biskupa Tomasz do szukania gościnności w Krakowie. W spór zamieszał się książę lignicki. Na jego to zapewnienie, że Henryk skłania się do zawarcia pokoju, powrócił 1287 r. biskup Tomasz do Raciborza. Ale nadzieje zawiodły. Henryk bowiem ruszył na wieść o powrocie biskupa z wojskiem pod Racibórz i późną jesienią obległ miasto. Mieszkańcy stawiali opór. Gdy stoli zabrakło im żywności biskup nie chcąc narażać raciborzan z swej przyczyny na głód i cierpienia, udał się przybrany w szaty kościelne, na czele licznego zastępu duchowieństwa do obozu przeciwnika, uciekając się do jego wspaniałomyślności. Postępek ten poruszył serce Henryka. Upadłszy do nóg biskupowi, zawołał wśród łez: - Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i Tobie, niegodnym zwać się Twym synem. Rozrzewniony biskup podniósł księcia ucałował, poczem razem ruszyli do kościoła św. Mikołaja. Biskup Tomasz cofnął klątwę, a książę Henryk zwrócił mu zagarnione włości. Miejsce, gdzie zaszła w Henryku tak nagła zmiana, oznaczono wspomnianym na stępie słupem pamiątkowym. Dawniej stała na tem miejscu kaplica, w której znajdował się obraz wyobrażający owo zdarzenie. Książę Henryk pozostał odtąd przyjacielem biskupa, a winę starał się zamazać wielkiemi fundacjami. Dnia 11 stycznia 1288 r. fundował kolegjatę przy św. Krzyżu we Wrocławiu. Nadto w dzień śmierci swej, 20 czerwca 1290 r., uwolnił Henryk posiadłości biskupa od wszelkich ceł i służebności i przyznał biskupom od wszelkich udzielność w Nysie i Odmuchowie. Biskup Tomasz zaś fundował na pamiątkę zgody, na część św. Tomasza Kanterburyjskiego, którego dzieje z jego własnemi niejakie miały podobieństwo, w kościele zamkowym w Raciborzu (na Ostrogu) kolegjum trzech kanoników i kilku wikarjuszów, wyposażywszy je dziesięcinami. Umarł on w dwa lata po zgonie księcia Henryka, dnia 14 marca 1292 r.

Dodajmy, że zakończenie sporu zajęło poczesne miejsce w historii wrocławskiego Kościoła. Świadczy o tym chociażby ikonografia kartusza najstarszej mapy diecezji wrocławskiej wykonanej w 1751 roku przez augustianina Johanna Ignatza Felbigera. Między postaciami św. Wincentego i św. Jadwigi umieszczono w nim scenę zgody Henryka z Tomaszem z Raciborzem w tle.

Odsłońmy jednak mało znane kulisy szczęśliwie zakończonego konfliktu. Badacz tematu Mikołaj Gładysz stanął na stanowisku, że z kręgu polskich hierarchów Kościoła wyszła inicjatywa zorganizowania akcji zbrojnej przeciwko księciu Henrykowi. Świadczy o tym lektura skargi, jaką 29 VI 1285 roku wystosował episkopat do papieża Honoriusza IV. Kler uznał, że w sporze o prymat nie może wykazać pobłażliwości wobec władzy świeckiej. Nastroje w polskim Kościele obrazuje informacja Długosza oparta na relacji Roczniku Traski: Kiedy nadeszło święto Objawienia Pańskiego, arcybiskup gnieźnieński Jakub Świnka odbył synod prowincjonalny w mieście Łęczycy. Kiedy się na niego zjechali w znacznej liczbie biskupi: krakowski Paweł, poznański Jan, włocławski Wisław, wrocławski Tomasz i lubuski Wolimir oraz inni pomniejsi prałaci i opaci, zaczęto gruntownie roztrząsać sprawę kościoła wrocławskiego gnębionego i uciskanego przez księcia wrocławskiego Henryka IV. A ponieważ biskup wrocławski Tomasz wyjaśnił, że okazał wobec tyrana większą uległość, niż pozwalała na to godność biskupia, arcybiskup gnieźnieński Świnka poparty głosami i radą swoich współbiskupów po przeprowadzeniu krótkiej rozprawy przeciwko tyranowi, na niego i na wszystkich jego pomocników, służbę zwolenników oraz na wszystkich, którzy mu udzielali rady, pomocy lub poparcia, za gwałt i ucisk stosowany wobec kościoła wrocławskiego nakłada ciężkie kary kościelne i zarówno na miasto Wrocław, jak i na wszystkie inne miejscowości jego księstwa rzuca interdykt kościelny.

Inicjatywa biskupów nie znalazła zrozumienia w Rzymie. Papież Honoriusz IV, w datowanej na 28 III 1286 rok bulli, przychylił się co prawda do zastosowania kar kościelnych, ale nie wspomniał o akcji zbrojnej. Biskup Tomasz II, nie widząc zapewne innego wyjścia, kontynuował zabiegi dyplomatyczne, które jednak nie przynosiły zamierzonego skutku, czyli zmiany stanowiska Probusa. Restrykcje kościelne okazały się mało skuteczną bronią.

W styczniu 1287 roku biskup wrócił więc do koncepcji zorganizowania krucjaty zbrojnej, szukając ponownie zwolenników tego śmiałego rozwiązania wśród polskiego kleru i papieża. Wedle jego zamysłu, głowy Kościołów gnieźnieńskiego i włocławskiego, w oparciu o polecenie Rzymu, miały zwolnić z obowiązku wierności poddanych Probusa oraz ekskomunikować wszystkich, którzy sprzyjali władcy. Kolejnym krokiem winny być działania zbrojne prowadzone pod sztandarem książąt legnickiego i głogowskiego. Wizja objęcia w posiadanie władztwa Henryka miała z kolei skusić do założenia szat krzyżowców innych książąt śląskich. Jeśliby odmówili udziału w wyprawie, wówczas legitymację do podjęcia działań winni zyskać inni władcy polscy oraz krajów ościennych.

Zamysł ten nie został zrealizowany. Biskup Tomasz II pozostał osamotniony w sporze z księciem. Sprzyjali mu jedynie synowie Władysława opolsko-raciborskiego. Byli jednak zbyt słabi, by osiągnąć sukces na polu militarnym. Co więcej, sami stawiali się w trudnej sytuacji. Pozostali hierarchowie liczyli na pogodzenie zwaśnionych stron, co ostatecznie nastąpiło pod Raciborzem, przy czym wbrew Długoszowej relacji, nie był to polityczny triumf biskupa.

 

Niedoszła krucjata na Racibórz - 30.1.2013 r.

2 zdjęcia
do góry