Śląskie Sherwood na raciborskim Zamku
Bobry straciły na znaczeniu w XIV/XV wieku, kiedy to zwierząt tych zaczęło brakować. Jeszcze w XII wieku nadania obejmujące prawo do polowań na nie były rzadkością. W XIII wieku występują już znacznie częściej, co może sugerować, że władcom znacznie łatwiej było się pozbyć czegoś, co nie przynosiło takich zysków, jak dawniej, kiedy zwierząt było więcej. Sprawa staje się jasna, jeśli uwzględnimy, że jeszcze w X-XI wieku futra z bobrów były cenionym w całej Europie towarem, a nawet, tak jak skórki wiewiórcze, środkiem płatniczym, wypartym w XIII wieku przez pieniądz kruszcowy.
Wrogami bobrów na Górnym Śląsku stali się osadnicy. W XII/XIII wieku obejmowali łatwiejsze do zagospodarowania, żyzne bezleśne tereny położone na lewym brzegu Odry. Z czasem musieli się podjąć karczowania lasów na przeciwległym brzegu rzeki. Takie zadanie stanęło między innymi przed mnichami rudzkimi, których nadanie obejmowało gęste bory. Karczując lasy człowiek niszczył naturalne siedliska bobrów. Zanikanie gatunku było tak szybkie, że w XVI wieku – jak czytamy w kronice Rybnika – nie słychać już nic o nich, choć w podrybnickich lasach dawniej aż roiło się od tych zwierząt. Sytuację mógł ratować rozwój hodowli, ale informacje na ten temat, w przeciwieństwie do wcześniejszych przywilejów obejmujących łowiectwo, są nader skromne. Nieliczne już wówczas bobry zaspokajały zapewne tylko kulinarne potrzeby dworów. Z czasem znikły z górnośląskiego krajobrazu. Pojawiły się ponownie pod koniec lat 90. XX wieku, ale już w drodze sztucznej introdukcji.
W czym tkwił średniowieczny fenomen bobra? W X wieku, jak wspomniano, ceniono jego skórę. W tymże stuleciu arabski geograf Ibn Hauqal twierdził, że bobrze futra w Hiszpanii pochodziły z rzek słowiańskich i transportowano je statkami z zatok Morza Bałtyckiego. Zygmunt Gloger w Encyklopedii Staropolskiej przytacza rejestr, podany w 1229 roku przez Jaśka z Makowa księciu Konradowi Mazowieckiemu, z którego wynika, że na XIII-wiecznym Mazowszu prowadzono hodowlę bobrów, uważając przy tym, by maść zwierząt była jednakowa i ciemna. Posiadanie żeremi bobrowych traktowano jako symbol bogactwa i prestiżu. Upolowane bobry przynoszono na książęcy dwór i tam, dla lepszej kontroli, dopiero je oprawiano. Futra można było posiadać wyłącznie z nadania króla bądź z zakupu od monarszego bobrowniczego. Jeśli ktoś posiadał futerko z innych źródeł, był traktowany jako kłusownik i surowo za to karany. Wspomniany bobrowniczy miał nie tylko za zadanie polować na te zwierzęta, ale opiekować się siedliskami czyli gonami i żeremiami, nazywanymi także bobrowniami. Na bobry polowano w różnych porach roku. Latem podczas łowów używano specjalnie przeszkolonych psów tropiących. Dla pozyskania skórek starano się polować tylko w zimie. Wyrąbywano wtedy przeręble i zakładano sidła bądź też zasadzano się i kiedy bóbr podpłynął do otworu zabijano go. Po upolowaniu zwierzę należało czym prędzej wysuszyć. W przeciwnym razie skórka zamarzała i traciła swoje walory.
Dla książąt opolsko-raciborskich szczególne znaczenie, jak wynika z zachowanych dokumentów, miały walory smakowe bobrów. W Encyklopedii Staropolskiej Glogera czytamy bowiem: - kuchnia polska przyswoiła do potraw rybnych i bobry robiąc z nich i na post kiełbaski, potrawki plusk, czyli ogon ceniąc nade wszystko, jadano go w ścisłe nawet posty, utrzymując, że zwierz ten należy do ryb, ponieważ ogon ma łuskami pokryty. Ogromne zainteresowanie bobrem wynikało również z wysokiej wartości pozyskiwanych łupieży. Bobra – jak czytamy w jednym ze źródeł - wyszukiwano dla skóry, która pomagała podagrykom i paralitykom, dla sadła, którym smarowano chorych, dla strojów, które znów wracały zdrowie człowiekowi, broniły od epilepsji, pomagały w chorobach kobiecych. Ów strój bobrowy zwano castoreum. Była to substancja o silnym zapachu piżma, wysuszona na czerwono-brunatny proszek, używana do wyrobu pachnideł lub też jako przyprawa do potraw. Najważniejsze znaczenie miała jako lekarstwo na wszelkie choroby. W dawnej sztuce leczenia poszukiwana była lepka maść pachnąca, znajdująca się u bobra w dwóch pęcherzykach (...) zwana w aptekach strojem bobrowym. Dziś ten środek lekarski wiele stracił na swej wziętości – brzmi stary przekaz. Jeszcze w XIX wieku twierdzono, że strój bobrowy na zdrowy organizm wzięty zupełnie jest obojętny, w chorym organizmie działa pobudzającym sposobem na mózg i mlecz kręgowy, szczególnie zaś na niższego brzucha, przy chorobliwej drażliwości i czułości w tej sferze. I dalej, że użyty w bardzo wielkich daniach działa podniecająco, przymnaża ciepło i przeziew skóry, przyśpiesza prędkość pulsu. Strój bobrowy stosowano w następujących chorobach: histerii, hipochondrii, przy wyczerpanej czułości nerwowej, osobliwie mózgu i mleczu, w napadach nerwowych, bólu głowy, omdleniach, biciach serca, w kurczach piersiowych, zawrotach głowy i migrenach, w newralgii niższego brzucha, a najbardziej przy porodzie u położnic.
Niewiele osób odwiedzając wystawę Śląskie Sherwood zdaje sobie sprawę, że obecny tu zając to w otaczającej nas przyrodzie Górnego Śląska to coraz większa rzadkość. Dziś trudno uwierzyć, że zając jest w powiecie raciborskim gatunkiem wymierającym. W gęstwinie leśnej i na polach w 2004 roku doliczono się raptem 470 sztuk, czyli znacznie mniej niż jeszcze sto lat temu odstrzeliwano podczas jednego polowania. Na terenie całej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach populacja zajęcy spadła z 28,7 w 2000 do 26,5 tysiąca sztuk w 2004 roku. W 1901 roku w dobrach raciborskich upolowano 6260 zajęcy, a jeszcze w październiku 1892 roku Nowiny Raciborskie zamieściły wzmiankę o kolejnym wielkim polowaniu u Rothschildów. Ich gościem był hrabia Potocki. „Pan Rotszyld podejmuje ich po królewsku i urządza wielkie polowania. Zabito dziewięćset dziewięćdziesiąt zajęcy, 1620 bażantów, sześćdziesiąt kuropatw, czterdzieści dwa bekasy oraz sześćdziesiąt dwa króliki”. 4 listopada redakcja wzmiankowała o Szylerzowicach: „Tamtejsze dominium słynie ze zwierzyny. Onegdaj 10 strzelców w 6 godzin ubiło 855 zajęcy i 670 bażantów”.
Można też zapytać, po jakie mięso najchętniej sięgali raciborscy władcy. Kapitalne znaczenie mają tu wyniki badań zwierzęcych szczątków kostnych, które odnaleziono na terenie zamku podczas zakrojonych na najszerszą dotychczas skalę wykopalisk archeologicznych w latach 1963-1965. Analizą zebranej wówczas ogromnej ilości materiału zajął się doc. dr Kazimierz Myczkowski z Katedry Anatomii Zwierząt Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu. Do jego pracowni trafiło około 6,5 tysiąca szczątków, które eksplorowano nieraz blisko pięć metrów pod obecną powierzchnią dziedzińca. Pochodziły więc one z najstarszych faz funkcjonowania grodu, czyli z XI XII wieku.
Przynależność do dwudziestu sześciu gatunków zwierząt dało się określić w stosunku do około 4,9 tysięcy szczątków, czyli do ponad 75 procent. Około 80 procent kości nosiło ślady po zębach mięsożernych psów i świń, co świadczy, że karmiono nimi te zwierzęta. „Połowa z nich posiada ponadto ślady ostrych narzędzi – noża, siekiery – jakie pozostały prawdopodobnie po zabiegach kuchennych lub rzeźnickich. Miejsca cięć i łamania spotykane na badanych kościach odpowiadają miejscom, w jakich dzisiaj tnie się mięso” – konkludował doc. Myczkowski. Wniosek: większość badanego materiału, to odpadki kostne pozostałe po odseparowaniu przeznaczonego do spożycia mięsa.
Spośród odkopanych szczątków 219, czyli 4,37 procent, należało do zwierząt łownych parzystokopytnych. W podziale na poszczególne gatunki uzyskano następujące wyniki: jeleń (sto piętnaście szczątków), dzik (pięćdziesiąt cztery), zając (czterdzieści dziewięć), sarna (czterdzieści siedem), niedźwiedź (dwadzieścia jeden), bóbr (pięć) oraz żubr i tur (trzy). Sto czternaście kości należało do zwierząt futerkowych, które zabijano dla pozyskania skór. W dwóch przypadkach stwierdzono szczątki orłów. Można z tego wnioskować, że dziczyzna gościła na zamkowych stołach, ale znacznie rzadziej, niż mięso zwierząt hodowlanych.
Na trzynastu fragmentach kości znalezionych na terenie raciborskiego zamku stwierdzono ślady technicznej obróbki. W średniowiecznych warsztatach powstawały najczęściej służące do spinania odzieży hetki. Wykonywano je zwykle z kości śródstopia świni. Ciekawostką jest pochodząca z Ostroga figurka, którą wykonano również z kości wieprza. Pełniła najprawdopodobniej rolę kostki do gry, odważnika lub też ciężarka do sieci rybackich. Najciekawszym eksponatem jest jednak kość pazurowa niedźwiedzia, przerobiona na amulet przedstawiający orła. Interesujący jest tu zarówno wyjątkowo rzadki surowiec, jak i symbolika nawiązująca do piastowskiego godła. Orzeł to bowiem najczęstszy motyw wywodzący się ze świata przyrody, spotykany w ikonografii pieczęci książąt śląskich. Za godło został uznany w czasach księcia Henryka Pobożnego. Był symbolem odwagi i dostojeństwa oraz związków z koroną Piastów. Orzeł umieszczony jest również w herbie Raciborza. Inne ciekawe znaleziska, to trzonek noża i szydło z poroża jelenia szlachetnego.